Przed Saloonem

Mały Buff - cóż za imię - powtarzasz sobie. Zastanawiasz się czy nie lepiej było go zastrzelić. Przynajmniej nie musiałbyś się napić.

Jeszcze raz usłyszysz "Howdy!" w tym mieście i rozwalisz komuś łeb.

Gdy wchodziłeś na schodek zaczepił Cię jeździec dosiadający swojego konia.
Spojrzałeś na niego krzywo.

- Hej nowy! - Na jego szczęście nie powiedział "Howdy!". Odwracasz się do niego. Widzisz przed sobą muskularnego Teksańczyka. Przy siodle ma uwiązaną strzelbę ze zdobioną inicjałami kolbą.

- Uważaj na tutejszych graczy. Nie możesz im ufać. - Uśmiechnął się do Ciebie. Co za nowość. Każdy na Zachodzie wie, że nie można ufać graczom. Ta uwaga niemal Cię rozbawiła.

- Będę uważał. - Odparłeś z uśmiechem. - Ładny Winchester - dodałeś.
Postanowiłeś się więcej nie odzywać. W końcu jakiś Saloon. Nie widziałeś ich od trzech tygodni.

Wchodź do środka